Jesteś tutaj

!

Wielokrotnie rozmawialiśmy na lekcjach o różnych sytuacjach, w których człowiek musi dokonywać wyboru. Przeważnie nie były to wybory łatwe, a sytuacje jednoznaczne. Dlatego też, o czym też mówiliśmy, często te wybory odkładamy na później, licząc na to, że sytuacja sama się jakoś rozwiąże, odsuwamy od siebie odpowiedzialność, ale przychodzi taki moment, kiedy stoimy pod ścianą i nie mamy już dokąd pójść. Wtedy musimy zmierzyć się z rzeczywistością, przyjąć jakąś postawę i przy niej wytrwać.
Człowiek na ogół jest optymistą i może właśnie dlatego nie wierzyłem, że literatura stanie się rzeczywistością. Stała się. Dokonaliśmy wyboru. Dokonałem wyboru. Jego konsekwencje dotyczą nie tylko mnie, ale również Was, dlatego chciałbym się wytłumaczyć. Piszę w imieniu swoim, ale również wszystkich nauczycieli, dlatego będę używał liczby mnogiej.
W szkolnictwie panuje ogromny bałagan, programy nauczania są przeładowane, a zarządzanie oświatą, mówiąc eufemistycznie, pozostawia wiele do życzenia. Od wielu lat próbujemy się w tym chaosie odnaleźć i mimo wszystko robić swoje. Jak wiecie niemal codziennie mamy jakieś dodatkowe zajęcia, czy to lekcyjne, czy to artystyczne, czy inne. Wielu z Was odwiedzało mnie w mojej "kanciapie", żeby coś zdać, coś powtórzyć, żeby pogadać. Czasami musieliśmy przerwać nasze spotkanie, że tak powiem niedokończone. Chciałbym poświęcić Wam więcej czasu, ale po prostu fizycznie nie jestem w stanie. W podobnej sytuacji jest wielu innych nauczycieli. Liczyłem dokładnie, robiłem notatki. Nigdy mój czas pracy nie zamyka się w 40-tu godzinach tygodniowo, 50-60 to jest po prostu norma. Przy akcjach typu "Koncert Wiosenny" bywa znacznie dłużej. Ci z Was, którzy znają szczegóły wiedzą, do których godzin wymieniamy maile. Takich projektów w szkole są dziesiątki, widzimy ich efekty, ale przeważnie nie zdajemy sobie sprawy ile kosztują one czasu i zaangażowania, często wielu osób. Oto niektóre z nich: praktyki zawodowe, zagraniczne wymiany młodzieży, piknik szkolny, kiermasz, dni otwarte... Nie muszę wymieniać więcej, bo widzicie je na co dzień.
O naszej pracy nie będę pisał, bo przecież obserwujecie nas i macie swoje zdanie na ten temat. Ze zrozumiałych względów czasami dochodzi między nami (nauczycielami i uczniami) do sporów, a nawet konfliktów. To zrozumiałe, przebywamy ze sobą dzień w dzień, wiele godzin. My bywamy wymagający, ale to dlatego, że chcemy byście dobrze zdali egzaminy i dostali się na wymarzone studia, staramy się Was jak najlepiej przygotować do życia. W gruncie rzeczy na tym polega nasza praca. Jeśli oczywiście brać ją na serio, ale jak inaczej brać pracę z Wami? To nie jest pochlebstwo, to odpowiedzialność. Wielokrotnie, od wielu z Was słyszałem słowa: "mówi Pan jak moja mama", "mój tata też mi to powiedział".  Czy rodzice życzą Wam źle?
Tydzień temu, jak wiele moich koleżanek i kolegów przystąpiłem do strajku. Nigdy nie byłem w podobnej sytuacji i mogę Wam powiedzieć, że jest to bardzo trudne doświadczenie. Gdybyśmy ryzykowali tylko swoim spokojem, czy pieniędzmi, nie byłoby problemu, ale świat niestety nie jest czarno-biały. Chcąc nie chcąc narażamy też Was. Za to przepraszamy i prosimy o zrozumienie. Was i Waszych rodziców. Naprawdę próbowaliśmy tego uniknąć. Bardzo długo prosiliśmy, by nas wysłuchano. Nasze postulaty dotyczą nie tylko fatalnej sytuacji finansowej, ale współczesny świat, dąży do uproszczeń, takie niestety są media. Domagamy się lepszych warunków pracy, w sensie finansowym,  ale też organizacyjnym. Chcemy mieć większy wpływ na programy nauczania, to nie nasza wina, że są one przeładowane i niespójne, a przecież to Wy się musicie w oparciu o nie uczyć. Chcemy Was jak najwięcej i jak najlepiej nauczyć. Ale ja chciałbym mieć też chociaż jedną niedzielę w miesiącu wolną od pracy. Tylko dla siebie i dla swojej rodziny. Bywa, że nie mam takiej niedzieli przez bite pół roku. Przychodzę w poniedziałek rano i staram się odnaleźć w sobie nowe pokłady energii, ale przychodzi mi to coraz trudniej. Kolejne kawy już przestają wystarczać. Do pracy inspirujecie nas Wy, ale prócz inspiracji człowiek potrzebuje też odrobiny odpoczynku i... wsparcia. Zamiast tego coraz  częściej spotykamy się z lekceważeniem, arogancją i zupełną obojętnością na głos nauczycieli. Przygotowując reformę nikt nas nie pytał o nasze zdanie, co więcej byliśmy jej przeciwni, ale to nie miało znaczenia. Nie miały też znaczenia żadne nasze uwagi na jakikolwiek inny temat. Wciąż urzędnicy nie mający pojęcia o szkole decydują o jej funkcjonowaniu. Mówiliśmy, jako nauczyciele, o przeładowanych programach, o ilości godzin danego przedmiotu, o anachronicznych (przestarzałych) lekturach, o organizacji godzin nauczania indywidualnego, o drogich podręcznikach, o zróżnicowaniu płac w zależności od specyfiki pracy danego przedmiotu i nakładu pracy konkretnego nauczyciela,  wielu innych sprawach. Zawsze odpowiedzią było albo milczenie, albo negacja. W końcu czara goryczy się przelała...  
 I ja, i wszyscy nauczyciele, co chwilę przeglądamy wiadomości, wciąż licząc na to, że nadejdzie ta o porozumieniu, o kompromisie, o tym, że w końcu ktoś zechce z nami na serio porozmawiać. Niestety, zamiast tego od kilku dni słyszymy propozycje zwołania "okrągłego stołu" po Świętach. Po Świętach! Dlaczego dopiero wtedy!? Dlaczego nie teraz, już, natychmiast? Przecież nie ma ani chwili do stracenia. Nie wiemy i czujemy się z tym coraz bardziej bezradni. Bylibyśmy już pewnie zupełnie sfrustrowani, gdyby nie to, że spotkaliśmy kilku z Was i usłyszeliśmy, że to co robimy ma sens. Bardzo Wam za te słowa poparcia dziękujemy. Mamy ogromną nadzieję, że już wkrótce cała ta anormalna sytuacja się skończy, a my spotkamy się w klasach, żeby robić swoje jak najlepiej. Czego i sobie i Wam życzymy, a najbardziej maturzystom, bo naprawdę czujemy się za Was odpowiedzialni.     
Janusz Pawlak